Opowiadania RP

Opowiadania Roleplay - fantastyczne światy, fantastyczne postaci.


  • Index
  •  » Dzieła
  •  » Tam, gdzie zaczynają się wątpliwości

#61 2018-08-03 13:08:37

Nekosia

Królowa psychopatów

Skąd: Uć
Zarejestrowany: 2013-09-30
Posty: 2912

Re: Tam, gdzie zaczynają się wątpliwości

Któregoś ranka do jej pokoju zaczęło łomotać jedno z dzieci z którymi się bawiła na ogrodzie.
- Wrócili! Damien i Fabien wrócili! - krzyknął chłopaczek i pobiegł, nie czekając aż dziewczyna mu otworzy.
    Raissa natychmiast przebrała się w pośpiechu i zbiegła do holu. Od razu rzuciła się na szyję jednemu z bliźniaków, a chwilę potem drugiemu. Nawet nie zdążyła im się przyjrzeć, zobaczyć który był którym, ale po paru minutach ściskania i śmiechów wreszcie się opanowała. Po minionym roku zaczęli się od siebie różnić dość znacznie. Fabien był ubrany w proste spodnie i koszulę z kamizelą, a na to narzucony płaszcz-pelerynę, podobną jak miała ona, ale o jednolitej barwie ciemnej zieleni. Damien wyglądał jak prawdziwy wojownik. Miał na sobie lekką podróżną zbroję wzmacnianą metalowymi łuskami, rękawice jeździeckie z grubszej skóry i również łuskowane i porządne wojskowe buty. On również nosił płaszcz, ale bardziej wytworny. Czerwony, podszywany ciemnozłotym futrem. Obaj wyglądali doroślej niż wtedy, gdy ostatnio ich widziała. Byli też sporo wyżsi od niej, prawie tak wysocy jak Kastor. Damien nabrał muskulatury, a Fabien wyglądał dużo poważniej, niż przed wyjazdem.
- Jak się cieszę, że wreszcie jesteście! Nawet nie wiecie jak się za wami stęskniłam! - zaczęła kotołaczka. Dopiero teraz zauważyła, że z bliźniakami przyjechali ich mistrzowie. Alain był ubrany podobnie jak Fabien, tym razem nie wyglądał tak niechlujnie jak wtedy gdy go poznała.  Z kolei gdy zobaczyła Draisa wstrzymała oddech. Mężczyzna miał na sobie skórzaną zbroję szytą podobnie jak ta jego podopiecznego, a na to nosił lśniący półpancerz, do którego dopięty był również czerwony płaszcz, pod pachą trzymał hełm. Włosy miał krótko przystrzyżone, twarz gładko ogoloną, a oczy chłodne, pełne powagi i pewnej delikatnej dezaprobaty, z którą patrzył na Damiena. Zauważyła, że chłopak również ma hełm, który teraz leżał na ziemi. Najprawdopodobniej upuścił go, by ją złapać, gdy rzuciła mu się na szyję.
    Damien podobnie jak starszy rycerz miał krótko i równo przystrzyżone włosy, na modę sierżantów wojskowych. Fabien z kolei przez rok chyba nie ścinał włosów, miał je długie do ramion, układające się w delikatne fale błyszczące niczym miedź. Obaj chłopcy byli szczęśliwi, że wreszcie wrócili do domu, i że ktoś zgotował im tak miłe, choć niespodziewane powitanie.
    Dopiero po chwili dziewczyna odzyskała zdolność mowy po tym jakie wrażenie wywarł na niej Drais. Skłoniła się przed obydwoma mężczyznami i odezwała się, choć z początku niepewnie.
- Witam szanownych panów. Panie Alain. - przeniosła wzrok na surowego rycerza. - Szanowny pan jest zapewne Lordem Draisem Parelle, Kastor mi o panu mówił, sir. Nazywam się Raissa Vettinari, sir.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko unosząc jeden kącik ust.
- Taki ze mnie Lord, jak z twojego kuzyna rycerz. Żaden. - odpowiedział. - Lordem jest Kastor, ja jestem zwykłym rycerzem bez ziemi. Darujmy sobie też uprzejmości, lady. Wiem, że żadne z nas nie dba o nie specjalnie, więc po co mamy oboje się wydruniać? Samo Drais starczy, moja droga. - Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i skinęła głową.  - Damien, podnieś swój hełm. Ile razy jeszcze mam ci powtarzać, że masz dbać o swój ekwipunek? - chłopak pd razu schylił się po hełm i przetarł go skrajem płaszcza. Rycerz tylko ciężko westchnął. - długa droga jeszcze przed tobą, chłopaku.
Alain zaśmiał się.
- Raisso, jesteśmy po długiej podróży, tej nocy nie odpoczywaliśmy, bo chłopcy chcieli być szybciej w domu, bylibyśmy wdzięczni gdybyś pokierowała nas gdzie możemy odpocząć. Wierzę, że ci dwaj dadzą sobie radę sami, mimo iż nie było ich tutaj parę miesięcy. - mag jak zwykle był uprzejmy i pogodny.
- Oczywiście, zaraz poproszę kogoś by przygotował dla panów pokoje...
- Nie trzeba, księżniczko. Już są gotowe. Dostałem wczoraj wasz list. - Kastor schodził ze schodów z rękoma w kieszeniach. Po zamku chodził w samej koszuli i spodniach, i tak teraz szedł na spotkanie swoim przyjaciołom. Mężczyźni od razu zobaczyli różnicę i wiedzieli, że coś się wydarzyło. Kastor się zmienił, dla kogoś kto go nie znał dobrze, zmiana ta była niewidoczna. Ale oni wiedzieli to, po sposobie poruszania się, mimice i postawie. Nie wiedzieli tylko co było tego przyczyną. Ich przyjaciel wyglądał młodziej, bardziej pogodnie i sprawiał wrażenie mniej spiętego. - Nie powinienem witać gości tak ubrany, ale nie znamy się przecież od dziś, przyjaciele – przywitał się z obydwoma mężczyznami. - pokażę wam pokoje, a potem przyślę kogoś przed kolacją, chyba że jesteście głodni teraz. - zaprzeczyli. Byli tylko zmęczeni po nieprzespanej nocy w siodle. Dorośli zniknęli na górze ze swoimi pakunkami, a bliźniacy zostali z Raissą. Fabien dotknął jej przedramienia.
- Będę chciał cię potem o coś zapytać, to ważne. - przytaknęła zgadzając się. Poszła razem z nimi do ich pokoju.
    Chłopcy zatrzymali się w progu. Nic się nie zmieniło od ich wyjazdu, ale widać było że ktoś często wchodził do pokoju i ścierał kurz, wietrzył i pilnował by pomieszczenie wyglądało jak zamieszkałe. Fabien od razu się domyślił, że to matka próbowała sobie poradzić z tym że wyjechali na nauki. Rozpakowali się, Damien poszedł się przebrać ze zbroi i umyć, a Fabien wykorzystał okazję gdy nie było brata.
- Raisso, powiedz mi, coś się wydarzyło podczas waszej podróży.
- Nie wiem co dokładnie masz na myśli, bo działo się wiele.
- Chodzi mi o początek lata... Stało się coś... dużego...
Raissa zamarła na chwilę. Skąd wiedział?
- Tak, mieliśmy mały problem, ale to nic poważnego. Spotkaliśmy pewne istoty, niebezpieczne i mroczne, ale skąd wiedziałeś że coś się stało? - dziewczyna była wyraźnie zaintrygowana.
- Alain mi tłumaczył że część magów ma dar który można podciągnąć pod instynkt przetrwania. Wyczuwamy potężne siły a także to czy są zagrożeniem czy nie. Miałem coś w rodzaju wizji i wiedziałem że coś wam grozi. Ale potem... - zatrzymał się bo nie wiedział czy powinien mówić że śledził ich za pomocą magii. Raissa patrzyła się na niego wyczekująco więc podjął dalej – gdy to przeczucie minęło Alain nauczył mnie czaru śledzącego, bo chciałem zobaczyć czy u was wszystko w porządku. Tylko po to, widziałem jak jedziecie traktem i jesteście cali i zdrowi więc dałem sobie spokój.
- Fabien, słyszałeś może kiedyś o takich istotach jak Ikke? - chłopak zaprzeczył. - to jakby takie cienie, żywią się energią wspomnień ludzkich. Dopadły nas, ale sobie poradziliśmy i pomogliśmy takiemu jednemu miasteczku. I to tyle. - nie wyglądała jednak jakby to była mało ważna sprawa, chłopak widział jak spięta jest opowiadając o tym, więc nie drążył tematu. Poszuka kiedyś w bibliotece więcej informacji na ten temat, może coś wyszpera.
    Tymczasem Damien wrócił, przebrany i wymyty rzucił się na łóżko z westchnieniem ulgi.
- Może tutaj da mi się wyspać, mam dość wstawania przed świtem. - mruknął po czym zasnął w ciągu kilku minut. Kotołaczka zostawiła braci, by odpoczęli i nacieszyli się powrotem do domu.
    Udała się do wioski i tam pomagała Weremu w stajni. Wróciła na kolację, gdzie przy stole jak zwykle siedzieli wszyscy. Kastor rozmawiał ze swoimi przyjaciółmi, cała trójka żartowała, śmiała się i w ogóle nie przypominali siebie z osobna. Chłopcy rozmawiali z matką, okazało się również, że wróciła Eve i usadzono ją na przeciwko Raissy. Dziewczyna wyglądała na naburmuszoną i nie była zachwycona tym, że nie siedzi obok matki.
- Ciebie też dziś przesadzili? Matka nawet nie chciała ze mną porozmawiać, bo jest zajęta tym że chłopcy wrócili. Z tobą chyba chociaż rozmawiali, prawda? - dziubała widelcem w talerzu. Nie ruszyła nic od początku kolacji.
- Rozmawiali ze mną, ale w zasadzie tylko Fabien. Damien zrobił się nieco mniej gadatliwy, myślę że to przez swojego mistrza. Drais jest bardzo powściągliwy. Jak się bawiłaś u Lady Vileir?
- Cóż, Lady ma trzy córki, dwie starsze odemnie i jedną w moim wieku. Starsze miały mnie gdzieś przez cały czas jak byłam u nich na zamku, a Dreyla jest w porządku. Tylko że za rok matka planuje ją wydać za mąż, zostałam zaproszona na zaręczyny po święcie Białej Gwiazdy, mam nadzieję że matka pozwoli mi jechać na nie. Słyszałam już, że chce mnie zostawić już w zamku... i to bynajmniej nie od niej, a od ludzi pracujących w kuchni.
- Nie przejmuj się na zapas. Cokolwiek by się nie działo będzie dobrze.
- A jak ty się bawiłaś w podróży? Ja nie przepadam za jazdą konną, ale ty i wujek to lubicie. On się zmienił odkąd cię poznał, wiesz? A teraz zmienił się jeszcze bardziej. Jest weselszy. To... to dobrze, dziękuję ci za to.
    Raissa omal nie zakrztusiła się jedzeniem. Eve jej podziękowała. Przez chwilę przemknęło jej przez myśl, że może jednak dziewczyna nie jest tak zadufana w sobie jak się wydawała od początku.
- Nie dziękuj mi, jeśli Kastor jest choć trochę weselszy to tylko niewielka moja zasługa i to jak mogłam się odwdzięczyć za to że uratował mi życie.
- Raisso, czy mogłabyś po kolacji mnie odwiedzić? Chciałabym z tobą porozmawiać, powinnyśmy się zaprzyjaźnić. W końcu teraz jesteś moją kuzynką, nie powinnyśmy żyć w niezgodzie. Nie chcę mieć wrogów w rodzinie. - Eve patrzyła jej w oczy, a kotołaczka widziała w nich nutę smutku i może lekkiego... strachu?
- Dobrze, odwiedzę cię. - wyczuwała podstęp, ale mimo wszystko postanowiła zaryzykować. Najwyżej pokłócą się jeszcze bardziej i tyle. Eve się trochę zmieniła, więc Raissa również może pójść na kompromis skoro ta wyciągnęła do niej rękę na zgodę jako pierwsza.


Spoiler:

Gdy czasem ci się nudzi
Powkurzaj kilku ludzi
Poćwiartuj na kawałeczki
Jak dziecko zabaweczki
A gdy już krwią nabrudzisz
Nie będzie ci się nudzić
Posprzątać musisz burdel
Nakryli cię...
O kurde....

Spoiler:


"[...]Miecz w brzuchu to kłopotliwa rzecz - nie boli tak na prawdę, w każdym razie nie bardzo, ale jest lodowaty jak cholera; promieniujące z niego zimno zalewa całe ciało i odbiera siłę nogom, zupełnie jak wtedy, kiedy mózg ci zamarza od gryzienia kostki lodu, tylko że czujesz to wszędzie. No i czujesz, jak ostrze prześlizguje się w tobie, tnąc wnętrzności. Szczerze mówiąc, cała ta sytuacja jest do bani, skoro już chcecie znać moje zdanie.[...] "

Offline

 

#62 2018-08-03 13:13:21

Nekosia

Królowa psychopatów

Skąd: Uć
Zarejestrowany: 2013-09-30
Posty: 2912

Re: Tam, gdzie zaczynają się wątpliwości

Po kolacji, gdy wszyscy zaczęli wstawać od stołu Eve gdzieś jej zniknęła z oczu. Raissa poszła więc do jej pokoju, licząc że dziewczyna jej nie szuka. Gdy dotarła na miejsce nikogo tam nie było. Dopiero po pół godziny zjawiła się Evelynn, zapłakana, próbując oczywiście to ukryć.
- Co się stało? Eve? - Raissa dotknęła jej ramienia.
- Wejdźmy do środka proszę. Nie chcę żeby ktoś jeszcze mnie widział... - na korytarzu prócz nich nie było nikogo, ku uldze szlachcianki.
- Eve, co się stało, czemu płaczesz? - Raissa dopiero teraz też zauważyła jak umeblowany jest pokój dziewczyny. Nigdy wcześniej tu nie była.
    Pokój, a właściwie małe mieszkanie, składało się z trzech pomieszczeń. Środkowe, największe było przechodnim do małej łaźni po prawej stronie od drzwi i sypialni, po lewej stronie. Znajdowały się teraz w dobrze oswietlonym świecami i lampami naftowymi saloniku. Dziewczyna usiadła na niewielkiej sofie i zaszlochała. Kotołaczka usiadła obok niej i chwyciła ją za dłoń.
- Powiesz mi co się stało? - zapytała najłagodniej jak tylko potrafiła.
Dziewczynie chwilę zajęło uspokojenie się, ale gdy już wyrównała oddech zaczęła opowiadać spokojnie i bez zająknięcia.
- Po kolacji matka poprosiła mnie bym została chwilę ponieważ chce mi coś powiedzieć. Od razu też zapytałam czy będę mogła wziąć udział w zaręczynach Dreyli, ale matka się nie zgodziła. Powiedziała że popełniła błędy gdy mnie wychowywała i że teraz musi te błędy naprawić, że muszę zostać w zamku i od dziś mam się uczyć pracować jak wszystkie dziewczęta bez wykształcenia, że mam pomagać w kuchni, w pralni i gdy zaczną się zbiory uczyć się tego co należy do kobiet. Ale Raisso, ja nie jestem stworzona do takich prac – znów zaczęła szlochać. - Jestem szlachcianką, potrafię wszystko co powinny potrafić szlachcianki, niedługo będę musiała też wyjść za mąż żeby nie zostać starą panną, a nikt mnie nie zechce jeśli będę miała dłonie zniszczone pracą. Nikt porządny nie zechce szlachcianki która para się chłopską pracą – rozszlochała się na dobre.
    Raissa objęła ją i chwilę się zastanowiła. Gdy Evelynn znów zaczęła się uspokajać kotołaczka zaczęła mówić.
- Ja... nie chcę być nie miła, tylko powiem co sama zauważyłam gdy cię poznałam, jako osoba prawie obca dla ciebie. Byłaś bardzo arogancka i stawiasz się ponad wszystkimi. A wszyscy tak samo jak i ty czują i się męczą. To że jesteś szlachcianką nie znaczy że jesteś lepsza. Na razie jeszcze nie zapracowałaś sobie na szacunek jakim ludzie z wioski darzą twoją matkę, albo Kastora. Oni na to też musieli ciężko pracować, a ty byś tylko chciała wydawać rozkazy. Lilith stwierdziła że może nauczysz się szacunku do innych gdy zobaczysz jak ciężko muszą pracować by cokolwiek uzyskać. Nie obrażaj się na mnie, ale uważam że wyjdzie ci to tylko na dobre. - Eve zamilknęła i się zamyśliła, a Raissa tylko dodała – A jeśli jakiś szlachecki pajac będzie wybrzydzał że masz zniszczone dłonie pracą to nie jest wart ani ciebie, ani żadnej innej kobiety i znajdziesz kogoś lepszego. - Eve zaśmiała się lekko na te słowa ocierając łzy chustką.
- Może... może masz rację. Może jestem złym człowiekiem i muszę się wiele jeszcze nauczyć... Ale zawsze myślałam że jeśli będę uczyła się wszystkiego co muszę wiedzieć jako szlachcianka to będę godną zastępczynią mojej matki, ale tak chyba nie jest. Dziękuję ci, bardzo. Ja... postaram się wykonywać wszystko tak jak się tego odemnie oczekuje. Jesteś prawdziwą przyjaciółką, Raisso, mimo że ja do tej pory byłam dla ciebie okropna.
- Hej, w końcu jesteśmy rodziną, czy tego chcemy czy nie – uśmiechnęła się. Vogelówna przytuliła przyszywaną kuzynkę śmiejąc się.
- Bardzo ci dziękuję.
Dziewczyny rozstały się w przyjaźni, Eve już z dużo lepszym humorem, choć nie bez obaw o to co przyniesie jutro, a Raissa przekonana że dziewczyna jakoś sobie da radę, w końcu jest spokrewniona z Kastorem.

**


    Jeśli bliźniacy myśleli, że mistrzowie dadzą im odpocząć w domu to byli w ogromnym błędzie. Ich dnie wyglądały tak jak normalnie od jakiegoś czasu. Treningi były przerywane tylko czasem na wspólne posiłki, czasem do treningu Draisa i Damiena przyłączał się Kastor, a Raissa patrzyła z brzegu. Sama trenowała nadal łucznictwo i posługiwanie się sztyletem, ot tak, by nie wyjść z wprawy którą już nabyła przez ten czas. Tak upływał im czas aż do Święta Białej Gwiazdy. Było to drugie święto jakie Raissa obchodziła w zamku Morgensternów. Znów dostała od każdego prezenty. Od Damiena sztylet w pochewce którą mogła przypiąć do uda, z regulowanym paskiem, od Fabiena dostała broszę do płaszcza z błękitnym kamieniem i słowami 'może kiedyś przyda ci się do czegoś innego prócz ozdoby' i tajemniczym uśmiechem. Kastor z Lilith sprawili jej piękny łuk refleksyjny i skórkowy kołczan do siodła, a Eve pracowała razem z żoną rzemieślnika z wioski i ozdobiła piękne siodło i uprząż dla konia Raissy. Przez parę tygodni dużo się nauczyła, wyrobiła również pokorę do gorzej usytuowanych od siebie i Lilith pozwoliła jej wybrać się do Lady Vileir na zaręczyny jej córki.
Raissa również po święcie trochę trenowała z Fabienem i Alainem podstawowe zaklęcia i całkiem nieźle jej szło. Mentor rudzielca nauczył kotołaczkę zaklęć które znał i Kastor, więc teraz potrafiła rozpalić ogień za pomocą magii, czy przyświecić sobie małym światełkiem, lub wysuszyć ubranie. Nauczyli ją również odkładać niewielkie ilości magii do kamienia który był umieszczony w broszy od Fabiena, a także do kamieni przy sztyletach.
    Gdy nadchodziła już wiosna, razem z nią przyszedł czas rozstania. Fabien razem z Alainem miał ruszać do elfów uczyć się dalej magii. Mentor chciał pokazać chłopcu wielką bibliotekę elficką i wszystkie księgi związane z magią które były tam trzymane. Drais wraz z Damienen ruszali w góry, gdyż tam mieszkał jeden z jego starych znajomych, który mógłby wnieść coś nowego do treningu chłopaka. Raissa i Kastor szykowali się do podróży na północ, na szklany przylądek, do starego przyjaciela Morgensterna. Mistrzowie przekazali Kastorowi listy do ich wspólnego przyjaciela z dzieciństwa, po czym każdy z nich rozjechał się w innym kierunku.


Spoiler:

Gdy czasem ci się nudzi
Powkurzaj kilku ludzi
Poćwiartuj na kawałeczki
Jak dziecko zabaweczki
A gdy już krwią nabrudzisz
Nie będzie ci się nudzić
Posprzątać musisz burdel
Nakryli cię...
O kurde....

Spoiler:


"[...]Miecz w brzuchu to kłopotliwa rzecz - nie boli tak na prawdę, w każdym razie nie bardzo, ale jest lodowaty jak cholera; promieniujące z niego zimno zalewa całe ciało i odbiera siłę nogom, zupełnie jak wtedy, kiedy mózg ci zamarza od gryzienia kostki lodu, tylko że czujesz to wszędzie. No i czujesz, jak ostrze prześlizguje się w tobie, tnąc wnętrzności. Szczerze mówiąc, cała ta sytuacja jest do bani, skoro już chcecie znać moje zdanie.[...] "

Offline

 
  • Index
  •  » Dzieła
  •  » Tam, gdzie zaczynają się wątpliwości

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Szamba betonowe Jutrosin przegrywanie kaset vhs warszawa