Larwa - 2018-01-20 15:49:55

- Nazywam się Johny Blade. Pewnie pamiętacie moją pierwszą historię "Johny Blade i Gniew Czerwonego Feniksa: Zakon niebieskiego oka i zderzenie galaktyk", a także jej kontynuację "Johny Blade i Gniew Czerwonego Feniksa 2: Siwy i Długouchy V.S Murzyńskie Gangi". Dzisiaj przybyłem do tej knajpy by opowiedzieć wam trzecią, najważniejszą chyba część tej trylogii. Przedstawiam wam "Johny Blade i Gniew Czerwonego Feniksa 3: Darkar V.S. Armia Cenia". Słuchajcie uważnie, bo jeżeli pamiętacie poprzednie historie to czeka was nie małe zaskoczenie... Tak jak wskazuje tytuł, który wymyśliłem przed sekundą...
Powiedział Blade puszczając oczko do obecnych przy ladzie kobiet.
- ...Poznacie tu najważniejszą walkę w historii... Walkę znanego wam skądinąd Darkara z Armią Cienia. Pewnie się pytacie "Jak to możliwe, po tym co stało się z Darkarem w "Johny Blade i Gniew Czerwonego Feniksa 2: Siwy i Długouchy V.S Murzyńskie Gangi"". Hahaha... Życie jest pełnie niespodzianek. Lecz dla pełnego zrozumienia tej historii musimy najpierw zająć się wstępem. Bardzo nudnym w prawdzie i baaaardzo długim, ale ważnym dla dalszej części historii wątkiem podróży pewnych istot, które pewnego dnia połączył dziwnym trafem los... Brzmi znajomo do poprzedniej historii? Spokojnie, to coś zupełnie innego. Niektóre z tych rzeczy widziałem na własne oczy, inne to podania i legendy, jak poprzednie historie. Jednak ja wierzę, że wszystko to wydarzyło się naprawdę... Oto "Johny Blade i Gniew Czerwonego Feniksa 3: Darkar V.S. Armia Cenia".


Wczesny ranek. Cisza. Nie śpiewają ptaki i nie szumią drzewa. De facto nie ma ptaków i nie ma drzew. Jest pustynia. Jałowe pustkowie pełne piachu, porozrzucanych skał piaskowca, co jakiś czas jedynie porośniętych pousychaną trawą.
Przy wygaszonym już ognisku, jedynie żarzącym się lekko, na rozłożonej chuście, leżał młody mężczyzna. Otworzył oczy i zobaczył nad sobą czyste niebo. Był dobrze wyspany. Rzadki luksus. Pierwsze co go uderzyło to poranny głód. Myślami sięgnął do worka ryżu w plecaku, pełnej manierki, miski i źródełka wody gdzieś w okolicy. Dzisiaj mógł pozwolić sobie na chwilę rozpusty w postaci pełnego żołądka. Według jego obliczeń dzieliły go 2 dni drogi od następnego siedliska ludzkiego. Bułka z masłem.
Usiadł. Wyjął z plecaka fajkę i woreczek z tytoniem. Nasypawszy tytoniu do fajki i ubiwszy go kilkukrotnie, pstryknął palcami nad ususzonymi, pachnącymi liśćmi. Iskra poleciała z jego palców i po którejś próbie tytoń zapłonął lekko a palacz zaciągnął się z rozkoszą dymem. Racząc się fajką nagle coś go uderzyło. Rzecz bardzo prosta a zarazem dziwna i niewytłumaczalna.
To nie było miejsce w którym poszedł spać.
Pustynia bo pustynia.
Dookoła skały. Ale inne. Jaśniejsze. A może to wina światła?
Spojrzał się w górę z trwogą. Brak gałęzi. Ba, nie brakowało tylko gałęzi a całego suchego drzewa pod którym rozbił obozowisko. To był początek czegoś czego pewnie nigdy nie zrozumie, lecz co spadło na niego bez uprzedzenia i w sumie bez żadnego logicznego powodu. Pierwszy raz w życiu, znalazł się nagle w zupełnie innym miejscu niż był gdy zasypiał. Zaciągnął się z fajki kontemplując z uśpionym jeszcze niedowierzaniem nad swoją sytuacją.

Konkurenčné ceny Komárno